Już bojowy sygnał odtrąbiony,
w dwuszeregu w pogotowiu stój!
Komsomolskie nasze bataliony
w trzecim rzucie wyruszają w bój...
Tę dziarską piosenkę pamiętam z dzieciństwa (no nie, bez przesady - już wtedy była stara). Potem stwierdziłem, że wersja oryginalna jest lepsza od przekładu. Jednak dopiero ostatnio skojarzyłem, że to jeden z pierwszych tekstów Aleksandra Galicza. Pochodzi z 1947 roku.
21 lat później, w marcu 1968 roku, studenci z Nowosybirska zaprosili, zbuntowanego już i pogrążonego w niełasce, Galicza na pierwszy - i, jak się miało okazać, ostatni - festiwal pieśni autorskiej.
Kolejni wykonawcy opiewali górskie wędrówki, syberyjskie ekspedycje (zresztą to też było wyrazem nonkonformizmu). Potem na scenę wyszedł Galicz i zaśpiewał "Pamięci Borysa Pasternaka" - o poecie, który umarł we własnym łóżku. I o tych, którzy podnosili ręce.
To nadal robi wrażenie. Co można stwierdzić, bo jakimś cudem zachował się krótki film nakręcony podczas występu. Jedynego publicznego koncertu, jaki Galicz dał w ZSRR.
Nastąpił polityczny skanda i nagonka w gazetach. Organizator festiwalu emigrował. Kilka lat później także Galicz został ekspulsowany. Zginął w Paryżu, w wypadku tak absurdalnym, że trudno go uznać za wypadek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz