31.10.10
Leo Cullum. Głos z kokpitu
Leo Cullum, 2004
To była najlepsza praca, jaką kiedykolwiek miałem. Dali mi biurko i grubą książkę ze starymi rysunkami z New Yorkera. Codziennie wybierałem jeden obrazek, który nazajutrz ukazywał się na stronach opinii "Dziennika".
Oczywiście był pewien haczyk... Redaktorzy. "Tylko, żadnych psychoanalityków! - mówili. - Żadnych bajgli. Żadnych psów pijących martini." I jeszcze: "Nie można by w końcu zatrudnić kogoś, kto potrafi narysować Donalda Tuska?".
Tak więc dzień po dniu przerzucałem strony antologii New Yorkera w poszukiwaniu czegoś, co dałoby się uznać za komentarz do polskiej polityki wewnętrznej.
I znajdowałem. Ratował mnie Leo Cullum. Rysował psychoanalityków, gadające psy i bajgle, ale jego poczucie humoru odpowiadało naszym obsesjom. Było uniwersalne.
Człowiek, który opublikował ponad 800 prac w New Yorkerze, z zawodu był pilotem pasażerskich odrzutowców. Przez trzydzieści cztery lata pracował w TWA (nie wspominając o dwustu misjach bojowych w Wietnamie). Zapewniał, że mimo wprowadzenia autopilotów, nigdy nie rysuje w kokpicie.
Ale o tym dowiedziałem się o dopiero z nekrologu. Leo Cullum zmarł 23 października w Los Angeles.
Źródło: The Cartoon Bank (x3)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz